Jeśli ktoś z Was sądzi, że wymiana akumulatora w samochodzie hybrydowym to bułka z masłem, to dobrze sądzi. Problem w tym, że tę konkretną bułkę trzeba będzie przygotowywać znacznie dłużej i zdecydowanie więcej się przy tym napocić. Dlaczego?

Mam pytanie o akumulator do „hybrydy” – pisze do nas Jacek z Mrągowa. – Trochę się o tym naczytałem i nasłuchałem, bo czeka mnie wymiana takiego akumulatora. Dokładnie w Toyocie Yaris. I tu problemem może być zarówno wymiana, jak i dobór nowego. Czy możecie mi coś w tym względzie doradzić?

To pytanie od naszego czytelnika to dobry pretekst do tego, aby opowiedzieć Wam co nieco o akumulatorach w autach hybrydowych. Bo też jest to temat ciekawy, wcale nie taki łatwy i wokół którego powstało sporo mitów. Ale zacznijmy od tej wymiany.

Jak wymienić akumulator w samochodzie hybrydowym? Jak powinno przebiegać odłączenie i podłączenie takiego akumulatora?

W większości „hybryd”, a tych mamy na rynku obecnie 3. podstawowe rodzaje, występuje jakiś akumulator. W tych poważniejszych hybrydach, standardowych oraz typu plug-in, będzie to zwykle niewielki akumulator o pojemności 35 Ah. Ponieważ jest niewielki, dość łatwo jest go ukryć. A miejscem jego ukrycia nie jest wcale komora silnika (tam w „hybrydach” nie ma już na niego miejsce), ale bagażnik lub przestrzeń pod tylnymi fotelami. W przypadki Toyoty Yaris Hybrid akumulator ten znajdziecie właśnie pod kanapą. Aby go wymienić, musicie:

  • zdjąć siedzisko kanapy;
  • zdjąć plastikowe maskownice osłaniające akumulator;
  • rozkręcić wszystkie mocowania trzymające akumulator w miejscu – tych mocowań będzie naprawdę sporo, ponieważ akumulator ten nie jest umieszczany w czymś w rodzaju pojemnika, jak ma to miejsce w autach typowo spalinowych, ale jest przykręcany do stalowej ramy, a czasem i do podłoża;
  • zdjąć klemy i wysunąć akumulator – ostrożnie z tymi klemami, aby nie dotykały stalowej ramy;
  • zdjąć foliową koszulkę chroniącą akumulator przed wilgocią i zabrudzeniami.

Mając już zdemontowany akumulator, możecie wymienić go na nowy, a następnie już z tym nowym powtórzyć całą procedurę, tylko w odwrotnej kolejności. I wszystko to „na papierze” wygląda bardzo prosto (faktycznie nie jest to szczególnie skomplikowane), ale nastawcie się na spędzenie przy tej wymianie naprawdę ładnej chwili czasu. Odkręcanie i dokręcanie mocowań, zdejmowanie i zakładanie maskownicy – wszystko to jest dość czasochłonne, tym bardziej że wymaga precyzji i staranności. Jeśli wszystko zrobiliście jak należy, akumulator będzie zamocowany „na sztywno”, odpowiednio chroniony przed zabrudzeniami, a po założeniu klem komputer Waszego auta automatycznie się załączy.

Jaki akumulator powinien być zamontowany w samochodzie hybrydowym? Czy stosowanie kwasowych zamienników w „hybrydach” jest bezpieczne?

Akumulator YUASA 35Ah 330A
Akumulator YUASA 35Ah 330A

O ile przy wymianie akumulatora w takiej „hybrydzie” mogą Was rozboleć ręce od nadmiaru kręcenia, o tyle sam dobór nowego akumulatora może niektórych przyprawić o ból głowy. Dlaczego? Jeśli wymieniacie akumulator według zasady 1:1 – oryginalny, fabrycznie zamontowany akumulator wymieniacie na dokładnie taki sam – nie ma żadnego problemu. Interesuje Was wówczas jedynie to, aby nowy akumulator odpowiednio podłączyć. Problem w tym, że taki nowy, oryginalny akumulator do „hybrydy” typu AGM (bo w tej technologii są właśnie wykonywane te niewielkie akumulatory do aut hybrydowych) potrafi kosztować ładnych kilkaset złotych. Nie zdziwcie się, jeśli będzie to cena na poziomie 800-900 zł, przy czym może też być więcej. Taki sam akumulator, ale już standardowy, kwasowo-ołowiowy, to już nie 900 zł, ale np. 300 zł za sztukę. Jest różnica, prawda? Właśnie ta różnica sprawia, że wielu kierowców idzie w stronę tańszych zamienników, nie chcąc nawet patrzeć na oryginały. Bo w cenie jednego akumulatora AGM mają 3 tradycyjne „kwasiaki”. Nie wszyscy jednak uważają to za dobre rozwiązanie.

Część ekspertów głośno mówi o tym, iż montowanie w samochodach hybrydowych akumulatorów kwasowo-ołowiowych jest nierozważne, a wręcz niebezpieczne. Problem, ich zdaniem, tkwi zarówno w miejscu montażu takiego akumulatora, jak i w systemie jego odgazowywania. Auta hybrydowe przystosowane są do korzystania z akumulatorów AGM również pod kątem sposobu odprowadzania ulatniających się z nich gazów. Systemy te nie pasują do akumulatorów standardowych, tym bardziej, że „kwasiaki” mają nie jedno, ale dwa ujścia gazów. Gazy te, jeśli nie będą odprowadzane we właściwy sposób, w aucie hybrydowym zaczną się rozprzestrzeniać po kabinie pasażerskiej, grożąc podtruciem kierowcy i pasażerów (przynajmniej w teorii), a nawet zapłonem i wybuchem. Takie argumenty podnoszą niektórzy specjaliści. Co na to sami użytkownicy?

Choć trudno ignorować wymieniane wyżej argumenty, nie da się również pominąć tych wszystkich opinii doświadczonych kierowców i właścicieli aut hybrydowych, którzy wyraźnie mówią, iż przez lata jazdy z zamiennikami kwasowo-ołowiowymi nie mieli z nimi absolutnie żadnych problemów (o samozapłonach i wybuchach nie wspominając). Która strona ma rację? Prawdopodobnie obie. Dlatego każdy kierowca, wymieniając akumulator w swojej „hybrydzie”, musi samodzielnie rozważyć wszystkie za i przeciw, a następnie wybrać zgodnie z posiadaną wiedzą najlepsze dla siebie rozwiązanie. A wybór taki będzie wyborem świadomym jedynie wówczas, gdy zna się wszelkie zagrożenia mogące z niego wynikać.