Batalia o wprowadzenie zmian w zasadach przeprowadzania przeglądu technicznego pojazdów trwa od ładnych kilku lat. Wiele wskazuje na to, że może mieć ona swój finał właśnie w tym, 2024 roku. Może, ale nie musi, gdyż po raz kolejny propozycje zmian trafiły na spory opór każdej ze stron. Na czym polega problem?

Cena za badanie techniczne pojazdu z pewnością ulegnie zmianie. Pytanie tylko kiedy i jak bardzo?

Obecnie właściciele standardowych samochodów osobowych z silnikami spalinowymi, bez instalacji gazowej, płacą za badanie techniczne 98 zł. Cena ta (z drobnymi, raczej korzystnymi zmianami, bo za takie należy uznać rezygnację z opłaty ewidencyjnej) obowiązuje już od dobrych 20 lat, co jest prawdziwym ewenementem na skalę kraju i zapewne również Europy. Przez ten czas zdążyło podrożeć wszystko i to często wielokrotnie, gdy tymczasem za badanie techniczne nieprzerwanie cały czas płacimy te niespełna 100 zł. Trudno więc dziwić się właścicielom stacji diagnostycznych, że ci naciskają na podniesienie tej opłaty. Pojawiły się już różne propozycje – te pierwsze część kierowców i ekspertów od motoryzacji przyjęła jako żart. Jeszcze 1-2 miesiące temu mówiło się o tym, że zdaniem analityków nowa cena przeglądu technicznego i to już w 2024 roku powinna wynosić najpierw 430 zł, a następnie nawet 505 zł – wszystko to miały być ceny za badanie zwykłego auta osobowego bez instalacji gazowej. Ostatnia cena, o jakiej się głośno mówi, to już „zaledwie” 246 zł brutto, ale nawet w nią nie wszyscy eksperci chcą wierzyć. Nie wierzą także w to, iż te 246 zł za przegląd będziemy płacić już w 2024 roku. Dlaczego?

Przecieki płynące z Ministerstwa Infrastruktury wskazują na to, że ustawodawca byłby gotów zgodzić się na podniesioną stawkę za badanie techniczne (choć ostateczna kwota wciąż nie została ustalona), jednak w zamian właściciele stacji diagnostycznych musieliby zagwarantować wyższy poziom przeprowadzanej kontroli. A żeby to zagwarantować, stacje te musiałyby się wyposażyć w urządzenia zwane licznikami cząstek stałych, które służą do dokładnego badania emisji spalin. Dla stacji diagnostycznych z pewnością oznaczałoby to konieczność zainwestowania w nowe urządzenie, ale także używania go podczas badań. A co oznaczałoby to dla kierowców?

Jeśliby na stacjach diagnostycznych masowo zaczęły stawać liczniki cząstek stały i jeśliby diagności byli zobligowani do ich stosowania, to dla kierowców oznacza to przede wszystkim:

  • koniec z wycinaniem filtrów DPF – nie ma mowy, żeby takie auto przeszło badanie licznikiem cząstek stałych;
  • konieczność utrzymania filtra DPF w pełnej sprawności – a to oznacza wymiany tych filtrów, które do tanich nie należą;
  • koniec z usuwaniem, wyłączaniem czy zaślepianiem AdBlue – układ oczyszczania spalin musi pracować bez zarzutu.

Dodatkowym problemem dla stacji diagnostycznych jest to, że ewentualne powiązanie wzrostu cen za badanie techniczne z koniecznością wprowadzenia nowego urządzenia oznacza być może nawet spore opóźnienie tych podwyżek. Nie jest bowiem realnym, aby wszystkie stacje w Polsce w ciągu kilku miesięcy zaopatrzyły się w rzeczone liczniki cząstek stałych, które to liczniki muszą być nie tylko wyprodukowane, ale i certyfikowane. Dla kierowców może być to akurat dobra wiadomość, oznacza to bowiem, że jeśli faktycznie tak miałby wyglądać cały proces wprowadzania zmian, to wyższych stawek za przegląd możemy się spodziewać zapewne dopiero w przyszłym, 2025 roku. I to pod warunkiem, że po drodze nic się w tej kwestii nie zmieni.

Planowany wzrost ceny za badanie to nie wszystko. Co jeszcze może zmienić się w temacie badań technicznych?

Temat kosztów przeglądu technicznego wzbudza – co zrozumiałe – najwięcej emocji i zainteresowania. Jednak jeśli już do zmian w tym temacie dojdzie, z całą pewnością nie skończy się tylko i wyłącznie na cenach. Nowe badania techniczne mają uwzględniać więcej zmian, których wprowadzenie jest już niemalże przesądzone. Niewiadomą pozostaje wciąż ich ostateczny kształt oraz termin. Być może będą one miały miejsce jeszcze w 2024 roku, ale niekoniecznie w tym roku wejdą w życie. O jakie zmiany chodzi?

Poza zmianą cennika za badania techniczne, nowy format kontroli pojazdów ma przewidywać również:

  • fotodokumentację – badany pojazd ma być dokumentowany na zdjęciach (mówi się, że w przyszłości mogą je zastąpić materiały video), przy czym zakładana liczba tych zdjęć wciąż ulegała zmianie. Według ostatniej wersji ma być to 5 fotografii (przód, tył, oba boki oraz wnętrze pojazdu z widokiem na licznik), a ich przechowywaniem cyfrowym zajmować się powinny przeprowadzające badanie stacje;
  • koniec z dowodem rejestracyjnym na papierze – do badania nie będzie już potrzebny, wszystko, cała dokumentacja badania (a więc i identyfikacja pojazdu) ma się odbywać online;
  • koniec z papierową wersją przeglądu technicznego – jadąc do wydziału komunikacji, nie będziemy musieli już mieć ani przeglądu, ani dowodu rejestracyjnego na papierze, wszystko ma być dostępne w systemie online.

Ciągle nierozstrzygnięta pozostaje kwestia kar za podejście do przeglądu technicznego po wyznaczonym terminie, a dokładnie po upływie więcej niż 30 dni od tego terminu. O zapowiadanych zmianach i karach związanych z przeglądami możecie poczytać w naszym artykule „Jakie kary grożą nam w 2023 roku za badanie techniczne samochodu wykonywane po terminie. Ile zapłacimy za brak takich badań?”. O tym, jakie są najnowsze doniesienia związane z tym tematem, będziemy Was informować na bieżąco.